Albert Janik – moja przygoda z końmi rozpoczęła się wraz z zakupem pierwszego konia – Lotosa. Nie było stajni, nie było sprzętu, był KOŃ. Potem przyszedł czas nauki i przygód.
Długo nie mogłem zdecydować jaki styl jazdy najbardziej mi odpowiada, dopóki będąc za granicą nie zobaczyłem zawodów western. W przerwie odbyły się pokazy układania koni metodami naturalnymi. Epizod ten przerodził się w fascynację, która trwa do dzisiaj.

Wyjazd do Włoch na szkolenie u Luisa Kompatschera wzbogacił mnie o konkretną wiedzę z zakresu jazdy w stylu western. Następnie szkolenie u Marcusa Schopfera oraz wsparcie Oliviera Mańczaka i zacząłem poszukiwania własnej drogi w komunikowaniu się z końmi bez użycia strachu i siły. Dzisiaj mogę stwierdzić, że przeszedłem długą drogę w pracy z końmi i wiele się nauczyłem na różnego rodzaju szkoleniach i kursach, ale najwięcej dały mi konie. Zarówno młode, niedoświadczone, jak również starsze, „zepsute”, zwichrowane psychicznie bądź sponiewierane przez człowieka.
Konie były, są i będą dla mnie bardzo ważne. Stanowią sens mojego życia. Zapewnienie im bezpieczeństwa i pokazanie właściwej drogi bez strachu i obciążeń psychicznych, to niesamowite wyzwanie.
Uwielbiam obserwować te fascynujące stworzenia i doceniam ich pasję oraz chęć życia w spokoju. Zawsze staram się im to zapewnić
